zakochania ciąg dalszy

Nie zamierzam zawsze pisać na temat, gdyż nie zawsze odgórnie narzucony temat jest w stanie udźwignąć ciężki bagaż niezmiernie istotnych wartości. I temat sam w sobie nie jest temu winien, bo winowajców jest kilku - to wszystkie okoliczności pisania - czas, miejsce, stan ducha, które skutecznie odciągają myśl hen daleko poza elektrycznego pastucha ustalonych reguł. Tak więc ja dziś skaczę wysoko i daleko od niego - przykładem, tak sądzę, fikcyjnego Wertera (mojego uwielbionego brata, a może nawet niedoścignionego kochanka). Tchórzliwie uniknę wszelkich tematów i - o dziwo! - zarazem jak największy tyran zmuszę jeden z nich do posłuszeństwa. Trącając złośliwie jeden wątek, uszczypnę drugi.
Wbiję paznokcie w każde słowo, zdanie, które przelewam na zlecenie... o nie! Pod dyktando okoliczności?! Rzeczywiście! Zaszła pomyłka (tak trudno napisać bolesne "mylę się"). Nie mi tu być ustawodawcą, wykonawcą i sędzią w jednej osobie. Niestety, przyznaję... one rządzą. Jednak! Jasny promyk wolności nie niknie! Władza jest jedna, a nieskończoność tematów walczy o uwagę, tysięcy wylewnych umysłów.

A sensu nie ma w tym wcale, ni za grosz rozumu, byle-bale bajanie, czcze pisanie.

"Nie wiem, co mogę mieć w sobie pociągającego dla tych ludzi, wielu z nich mnie lubi, kupią się wokoło mnie, a kiedy zdarza się, że drogi nasze niewielką tylko przestrzeń razem biegną, przykro mi się robi."

"Poza tym natknąłem się na kilku dziwaków, w których wszystko mnie razi, a najnieznośniejszymi są mi objawy ich przyjaźni."

"[...] w chwilach kiedy uczuwam zamęt w głowie, wonczas chaos myśli łagodzi widok takiego oto stworzenia, trwającego w szczęsnym spokoju, obracającego się w ciasnym kręgu bytowania swego, istoty żyjącej z dnia na dzień, która patrząc jak liście spadają, myśli tylko o tym jednym, że zima nadchodzi."

1 komentarz:

Nana pisze...

lubię ten blog )))