I just wonder

Zastanawia mnie to i zawsze będzie to moim przekleństwem... dlaczego jesteśmy tak upośledzeni, gdy spotykamy na naszej drodze ludzi dobrych? Jestem na tyle bezczelny, że uważam się za dobrego człowieka i nie potrzebuję szukać zapewnień z zewnątrz, bo w zupełności wystarczy mi mój własny rachunek sumienia. Oczywiście biorę pod uwagę moją błędną, całkowicie ludzką naturę i też szanuję opinie, które poważania są warte, tak aby nie popadać w skrajne samouwielbienie.
Rzecz w tym, że są ludzie... ludzie, którzy widzą więcej, którzy czują więcej, którzy są całkowicie i zupełnie nieobecnie w świecie tak kruchych i chwiejnych wartości tych, którzy widzą mało, mało czują, ale są równie szczęśliwi. Ci pierwsi jednakże szczęśliwi są, bo czują się nie tyle co uświadomieni i bardziej wolni, ale zwyczajnie i banalnie - lepsi. Ci drudzy... no cóż, chyba nie wiem skąd wynika ich szczęście, bo nie zwykłem utożsamiać się z nimi, ale jestem pewien, że jakieś tam swoje proste racje może i mają. Z góry przepraszam. To od Was jednak zależy z kim się utożsamiacie i to w Was siła, aby z grupy drugiej awansować do pierwszej. Gdzieś w środku, zaraz koło serca, drzemie we mnie poczucie, że jednak sprawiedliwość ma rację bytu i nie wierzę, aby ktokolwiek nie był w stanie ogarnąć umysłem tego, co inny (tymczasowo lepszy) homo sapiens. Sęk w tym, że problem z wybiciem się zaczyna się już na początku, od zwyczajnego (wybaczcie kolokwializmy): "Na chuj człowieku czegokolwiek i komukolwiek zazdrościsz, tak jakbyś sam nie był tego wart.". O tak właśnie! Zawiść nigdy nie była tak popularna... chociaż... w sumie chyba zawsze była popularna. Mniejsza z tym. Jeśli chcemy się wybić ponad stan małpy, która zazdrości innej banana, to sami sobie go (ku..rczę!) znajdźmy (zważmy też na to, że ta co ma, nie skupia się na tym, że ktoś nie ma, czyli generalnie ma prawo czuć się bardziej szczęśliwa, tym samym lepsza, od tej, która żółtego owocu nie posiada). Choć może i nie trudno to opisać, to nie powiem, aby ten pierwszy mur... był orzechem... tym łatwym do zgryzienia. Wyzbycie się zawiści jest okrutnie trudne kiedy już od najmłodszych lat programowani jesteśmy na zdobywanie, na posiadanie, na eksponowanie swoich osiągnięć. Mi zajęło to... około pięć lat. Dopiero po tym czasie nauczyłem się być małpą, która cieszy się z tego, że inna ma banana (może wspólnie się z niego ciesząc, zechce mnie nim poczęstować).
Znów to zrobiłem. Zacząłem od dobrych ludzi, a zniżyłem się do opisywania naszych najniższych popkulturowych instynktów. Zawiść jednak w dużym stopniu jest blokadą, która sprawia, że w dobrych widzimy tych, co czują się lepsi. A czemu nie pozwolimy im czuć się lepszymi? Bo jesteśmy zazdrośni. Nie przyznamy się, że przy nich czujemy się mali, słabi i nic nie warci. Nie spróbujemy ich posłuchać. Łatwiej jest uznać ich za ludzi głupich, próżnych, zupełnie "nieżyciowych" (tacy również oczywiście istnieją). Nie staramy się czerpać i chłonąć lepszości. Wolimy, kogoś zgnoić i zrównać z szeregiem - wtedy czujemy się bezpiecznie. Obawiamy się autorytetów, które śmią współegzystować razem z nami, co gorsza... nieopodal.
Tak. Cholera! W ciągu dnia tysiąc razy czuję się lepszy (nie tylko dlatego, że wchodząc do tramwaju potrafię przydzwonić o coś głową). Czuję się dobry i lepszy w tym, że nie zamykam się na tych, których niekoniecznie stawiam na równi ze sobą, a chcę i usilnie dążę do tego, aby razem ze mną doświadczali urokliwego (aczkolwiek momentami bardzo bolącego) doświadczania tejże lepszości. Dlaczego bolącego? Ano właśnie dlatego, bo są ci co zazdroszczą, a nawet Biblia mówi, że to nieładne, że to zwyczajnie... ZŁE. Niech nie dziwią się też, że sami w tym swoim złym się kiszą i gniją, czując ciągłe wymioty i wstręt na widok tych z życia zadowolonych, tych nie zazdrośników. Boli mnie to, że byłem dobrym... nie! boli mnie to, że ktoś nie potrafił tego docenić, bo to, że się na tym przejechałem teraz i to, że jeszcze niejednokrotnie dostanę kopa w dupę jest wkalkulowane w bycie dobrym. Do sińca na tyłku przyłożę jednak poczucie wyższości, a Wy, czy też Ty, tudzież ona, on, bądź ono dalej będzie wiecznie niezadowolonym, ślepym, głuchym, nieporadnym, niewdzięcznym (i-co-tam-jeszcze-chcielibyście-dodać) idiotą, tępakiem, debilem (czy-jak-tam-potraficie-to-jeszcze-określić).

Dziękuję. Dobranoc.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Niezwykle liche jest to, co piszesz. Powinieneś zapomnieć o istnieniu takiego słowa, jak "lepszy" w odniesieniu do ludzi. Dlaczego myślisz, że aby być szczęśliwym ludzie muszą "czuć więcej, widzieć więcej"? Nie jesteś w stanie spojrzeć obiektywnie na innych i docenić wartości, w które wierzą bez względu na to, jakie one są. Są ludzie, którzy widzą dalej, ale to wcale nie znaczy, że każdy ma widzieć w ten sposób. Wbrew wszystkiemu, co piszesz życie w nieświadomości jest lepsze.
A z drugiej strony to trochę, jak dawniej. Zwykli ludzie tworzą naród, a nie arystokracja. Nawet, gdyby filozof objął władzę w państwie nie wpoił by swoich racji wszystkim obywatelom. Trudno jest dostrzec piękno pospolitych ludzi.
pzdr

Unknown pisze...

Mało kto potrafi napisać coś z czym się nie zgadzam w tak cudowny sposób. To jest właśnie ten ból... brak zrozumienia wychodzący z pospolitego ogółu, a nie tylko jednostek.
I mega podoba mi się to, że chociaż ewidentnie widać, że zrozumiałeś o co mi chodzi to się z tym nie zgadzasz.
Dziękuję.

Anonimowy pisze...

Nie wątpię w to, że jesteś dobrym człowiekiem... Co to, to nie!...
Zastanawia mnie jedynie, dlaczego tak bardzo zajmuje Cię ta ''dobroć'', chyba Ci to spokoju nie daje, piszesz o tym tak często - i skarżysz się, że dostajesz od życia/ ludzi po dupie? Och, to normalne... hmm, ja zapewne też Cię nie zrozumiałem... tak!... To się nazywa indywidualizm... Dobry człowiek otoczony przez zawistnych konformistów, niedoceniające masy...
Niezłą odwalasz autopromocję! :D

Unknown pisze...

To promocja moich poglądów, dzięki którym mniej narzekam, a życie milej mi płynie.

Anonimowy pisze...

Nikt nie może osądzać kto jest lepszy, a kto gorszy. Każdy jest inny. Komuś radość przyniesie zasianie zboża i zebranie je, innemu napisanie wiersza. Czym różnią się oba te szczęścia?