some words for you... but maybe for someone else

Tu, tego dnia, miesiąca i roku.

Ty!

Piszę list do Ciebie, a może do zupełnie kogoś innego. Chcę Ci wyznać, że bardzo się boję tego, czego od Ciebie oczekuję, tego co zdaje się być oczywiste i ma się ziścić niebawem.
Boję się, bo coś w duszy krzyczy, że to niewłaściwe, niezgodne z moimi wcześniejszymi słowami - widzę w sobie hipokrytę. Same nieprawidłowości.
Boję się, że to, co ma nieść tylko jednorazowe doświadczenie, stanie się moją codziennością. Jesteś w stanie - przynajmniej tak sądzę - zarazić mnie sobą i ta choroba mnie tak zatrważa. Nie wiem, czy będzie można ją uleczyć. Nie wiem nawet jakich farmaceutyków miałbym użyć. Nie wiem też, czy jestem w stanie przeistoczyć się w pełnoetatowego szczura doświadczalnego.
Ale cóż! Jakby to powiedziała moja babcia: "Wszystko wyjdzie w praniu!".

Bez niczego i nic

Dominik

zabaweczki for adults

Kurewsko mi. Zło rządzi TYMI myślami. Zniesmaczę Cię, wypełnię twe oczy i grymas obrzydzeniem. Kolorowy paw wyleci z Twych ust, zapaskudzę Ci sobą mózg.
Przyzwyczaisz się. Obrzydzenie, strach i inne zmory, to nie choroba lokomocyjna, czy AIDS - wyleczę.

Ymmm. Jeśli terapia szokowa Pana nie zadowala, proponuję zakrapiać co wieczór oczy mieszaniną wszystkich płynów fizjologicznych. Czyje będą, to bez znaczenia.

Co gwarantuje taka terapia?
Niekończącą się przyjemność wynikającą z braku granic i obycia z cielesnością, nie tylko własną.

słowa się sypią, czyli zabawki w proszku

Świat oszalał! Zdebilał, zidiociał, zdurniał, zwariował. S-Fix-ował. Z wielkiego urwiska marketingowców osypuje się na nas kolosalny masyw proszków na wszystko i do wszystkiego. Proszki, dzięki którym z niczego powstaje coś. To przecież one są bohaterami dnia codziennego. Wzmocnią rano odporność, posilą podczas lunchu, zrobią obiad, upieką ciasto, wyczyszczą dywan, wypiorą ubrania, ukoją nerwy pod wieczór, bądź zupełnie oderwą nas od rzeczywistości. Kultura instant rośnie w siłę, zachodzi od tyłu i bezboleśnie wciąga, buduje swoją armię fanatyków skracania oczekiwania. Oto idą bataliony pokrzykując "Natychmiast! Teraz! Już! Ile jeszcze?!"
Czy to nasz życiowy rozgardiasz, cały ten pośpiech napędza rynek produktów instant?
Czy może to proszki zmuszają do przyjmowania ich ideologii?

Uczą nas wytyczania sobie określonych celów i brutalnie przekonują, że bez ich osiągnięcia nie poznamy nigdy szczęścia. Stąd cały ten maraton. Maraton do kariery, dużego domu, samochodu, rodziny. Biegniemy pełni obaw, gdyż doskonale wiemy, że mamy tylko jedną, jedyną szansę - życie. Tacy zestresowani, zdenerwowani, kąsamy innych maratończyków, rzucamy kamieniami w tych na czele.
STOP! Zatrzymaj się. Oczyść swój móżdżek ze wszystkich dogmatów, którymi naszprycowali Cię rodzice, media, kościół, kultura. Odpocznij, spocznij, wypocznij. Spacerując podziwiaj widoki, popatrz co się dzieje wokół Ciebie, zamiast wypatrywać mety... bo koniec będzie ten sam. Umierajmy zadowoleni, bez skracania czasu.

Jeśli na pośpiech Go marnujesz
Jeśli się nie zatrzymujesz -
- Pożałujesz.

słowa jak gluty się ciągnące

Pierdolę wstępy. Kolejny już dzień szukam namiastki myśli, inspiracji, czegoś świeższego niż cała moja lista tematów, o których mogę pisać bez końca. Pierdolę wstępy więc. Nie będę siedział i grzebiąc w nosie szukał patetycznych słów. Będę pisał nawet sam nie wiedząc o czym.

Wstaję o trzynastej. Lenię się do szesnastej. Ogarniam się do osiemnastej. Wychodzę o dziewiętnastej. Wracam o dwudziestej drugiej. Robię NIC do trzeciej, w międzyczasie zasypiam.
Codziennie to samo. Codziennie.
Czuję się ogłupiony, wyssany, płytki, bez życia. Wybaczcie mi tego posta. Wstydzę się go, bo to istne NIC, to samo które robię do trzeciej, to samo, które mogłoby być tytułem jednego z rozdziałów mojej biografii.

Nie chcę tak dłużej.

sugestia lepsza niż kazanie ?/.

Kiedyś, gdy coś przeskrobałem, mama głośno powtarzała "Zastanów się nad tym, a jak już będziesz wiedział, co źle zrobiłeś, to przyjdź i przeproś."'. Jednak nie zastanawiałem się prawidłowo. Szukałem jedynie w pamięci czynności, która ją tak zdenerwowała i ze skruszoną miną odklepywałem formułkę "Przepraszam za to, że...".
Nie powinniśmy pozwalać, aby dzieci zastanawiały się same, by zgrabnie omijały myślenie i żyły bezproblemowo, jakby nigdy nic złego się nie wydarzyło. Uciekanie przed konsekwencjami czynów i brak wyczucia drugiej istoty, nie są renomą godnego człowieka, a jednak długi czas tak właśnie funkcjonowałem. Dumnie zwykłem wtedy mawiać, iż doceniam swój egoizm. Jednakże, na moje szczęście, pojawił się czynnik (pewien mądry pan), dzięki któremu zacząłem myśleć bardziej, pomimo faktu, iż wcześniej przekonany byłem, że bardziej się już nie da. Ten mądry pan jednym zdaniem - sugestią, sprawił, że zadufany w sobie egoista stał się (przynajmniej w części) altruistą.
"A czy przypadkiem nie przeceniasz swojego egoizmu."
Tak, tsunami myśli w ciągu tygodnia przewaliło się przez mój umysł, abym wreszcie mógł wyciągnąć z tego tak błaho brzmiący wniosek, iż nie tylko zaspokajanie swoich potrzeb może przynieść korzyści, a umilanie życia innym nie tylko jest profitem dla nich, ale także dla mnie.


Sugestia w tym wypadku jest przysłowiową wędką, a kazanie rybą (w dodatku odgrzewaną przez pokolenia).
Jednak zbyt odbiegłem od pierwszego zamysłu na ów post, chociaż z drugie strony to zamysł ten, w świetle tego co napisałem powyżej, byłby rybą. Daję więc wędkę:


1. Warto nienawidzić?
2. Skąd w ludziach (może nawet i we mnie) potrzeba odczuwania nienawiści?
3. Czy nie ma lepszych uczuć, na których mógłbym\mogłabym się skupić?
4. Co jest matką nienawiści - osoba, którą nią darzę, czy mój własny umysł?
5. Czemu obwiniam drugą osobę, za to, w jaki sposób ją odbieram?\
6. Skoro źle ją znoszę, po co o niej myśleć?


Przede wszystkim myślcie o sobie (i nie piszę o byciu egoistą\ką) potem o innych.

zabawki zakazane

Chociaż podejmuję (bądź tylko staram się podejmować) głębokie tematy, to jednak przyznam się - jestem płytki. Jestem próżnym, zarozumiałym, narcyzem. Uwielbiam lustra, szyby samochodowe, nie pogardzę też tymi wstawowymi; potrafię poprawiać włosy patrząc na to, jaki rzucają cień na chodnik. Uff! Nie było tak trudno. W takim razie lecę dalej. Zarozumiały, bo szczęśliwy. Doszedłem do swojego szczęścia sam. Po omacku odkryłem, że świat mi go nie da i równie ślepo szukałem go w sobie. Nie było nikogo kto by mi doradził. Sam się uleczyłem z bycia ofiarą. Znalazłem swoją, osobistą mieszankę pigułek na szczęście. Próżny, chociaż wolę to nazywać poczuciem estetyki, wielbieniem piękna. Niestety, nie lubię ludzi brzydkich. Nie chodzi oczywiście tylko i wyłącznie o wygląd zewnętrzny, ale jest on dla mnie bardzo istotny. Po prostu osoby nieurodziwe są zupełnie inne - mam tu na myśli zakompleksienie, oczywiście nie wszystkie i takie chętnie, czasem nawet z dozą entuzjazmu, znoszę.
W sumie to ogrom powszechnie nielubianych cech zaczął się u mnie uwidaczniać i właściwie nie wiem, co z tym zrobić. Staram się nikogo nie krzywdzić. Omijam nie pasujące do mojej wizji świata osoby. Selekcja jest zła czy dobra? Może jestem niesprawiedliwy? Czy dobrze robię starając się uszczęśliwiać tylko wybrane osoby? Czy może tak naprawdę (i też najlepiej) nie uszczęśliwiać nikogo? Skąd w ogóle taka chęć do rozsiewania szczęścia? Skąd tyle zapału, skoro plony nigdy nie bywają zbyt urodzajne? Wszystko to rodzi się z dwóch skrajności, które ściśle się wiążą - egoizm i altruizm. Czy altruista nie jest pomocny ze swojego egoizmu? Czy nie czuje się lepiej, gdy wie, że ktoś dużo mu zawdzięcza? Ja otwarcie się przyznaję - mój altruizm jest owocem egoizmu, a nawoziłem go właśnie narcyzmem, próżnością i zarozumialstwem.

Powtarzam:
Naprawę świata zacznijmy od siebie, potem zapewne okaże się, że ten świat wcale nie potrzebuje mechanika.

żale i inne śmieci do wyrzucenia

Nienawidzę tych dni, kiedy mam ochotę Was wszystkich pozabijać. Wsadzić do jabłka żyletkę i uprzejmie Was nim poczęstować, przerywając Wasze niekończące się kłapanie dziobami. Wszystko jest "zajebiste", bądź "chujowe" - oto dwa najpowszechniejsze przymiotniki XXI wieku. Dodajmy do tego "złote myśli" typu "Chuj wie.", "Jebie mnie to.".
Wszystko to takie nudne, nieciekawe. Sytuacje może inne, różne, a w rzeczywistości wszystkie te same, tyle że z inną obsadą. B-O-R-I-N-G!

A odwagi to chyba mi brak. Jak pisałem kiedyś, w zamierzchłej już dla mnie przeszłości, polubiłem bycie spontanicznym. Jednak chyba źle używam to słowo, bo to nie jest tak, że robię to co mi się żywnie podoba w danej chwili - ja pozwalam światu robić ze mną, co chce.

Mam dość! Nie chcę co noc zasypiać z pluszową małpką! To nie zdrowe, wprowadzające mnie w nostalgiczne stany. Chcę ŻYWĄ, z krwi i kości (najlepiej myślącą) istotę. Czy te wymogi są zbyt wygórowane? Nie wydaje mi się. Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż jeszcze nikt ich nie spełnił - martwi mnie nieurodzajność roczników między 1991, a 1995.

regret or not to regret

Często czegoś żałujecie? Ja prawie nigdy. Dobrze to tak, czy źle? Każda gafa, każde faux pas jest dla mnie wartościową nauczką. Przez to, ilość durnych wybryków, które zdarza mi się popełniać, daleko wykracza poza normę. Biją się dwie myśli. Z jednej strony moje uwarunkowanie do świata, a z drugiej ludzkie wyrzuty sumienia i obawa przed konsekwencjami nieprzemyślanych czynów.
Jednak nic nie da to roztrząsanie tego tematu. Ja dalej będę lubował się we wszelkich spontanicznych działaniach i śmiał z ludzi, którzy byli ich świadkami, uczestnikami. Jedno jest pewne - ofiary przeproszę. Teraz dobrze? Czy tak jest sprawiedliwie?


Wynik wyborów nie ucieszył mnie, pomimo, że taka reakcja wydawałaby się najodpowiedniejszą. W mojej głowie zrodziły się pewnie obawy. Z jednej strony cudownie, że rządzić będzie liberalna partia. Świetnie, że prawdopodobnie zmiany będą coraz powszechniejsze. A jednak. To coś nowego. Jak będzie wyglądać Polska pod dyktandem jednej partii? Obyśmy nie żałowali i nie tęsknili za starymi czasami. Oby nigdy nie były okrzyknięte mianem "tych dobrych".


Lubisz na górze? Na dole? Ja jestem bardzo elastyczny jeśli o to chodzi. Mogę ustalać reguły, a jeśli coś dla mnie znaczysz, to chętnie podporządkuję się Twoim. Dziś, w pewnych kwestiach, coraz mniej potrzebna jest wiedza praktyczna. Tyle poradników, programów mówi nam jak robić to. Jak robić żeby było dobrze Tobie i mi.
Poza tym, to jest coś,... co trzeba mieć we krwi. Rodzimy się z umiejętnością odgrywania ról i wielu ma okazję się nią popisać tylko w jednym miejscu,... a raczej podczas jednej czynności, bo miejsce znajdzie się wszędzie.
Lubię to i owo. Jest jedno "ale"! Tam, jestem altruistą.

I'm trying not to be a bitch. Ooops! Well, I've probably need to try a little bit harder

Wafel chcąc, nie chcąc, ociężale najechał kursorem myszy na "NOWY POST" i zwinnie kliknął. Jego oczom ukazało się puste okno, które tak bardzo chciałby czymś wypełnić.
Problem w tym, że nie wie czym.
Wszystko stało się dla niego zbyt proste, zbyt przyjemne i wspaniałe. Sekundy płyną sobie wolnym nurtem, mijając czerwone łąki. Dominik pewnie leży gdzieś wśród tych maków i jest mu tak dobrze, że nawet skrzydlaci krwiopijcy nie są w stanie zaburzyć harmonii jego świata.

Dajcie mi leżeć, ale sprawcie też, żeby było ciekawiej.

Spokojnego wieczoru Wam życzę.