some words for you... but maybe for someone else

Tu, tego dnia, miesiąca i roku.

Ty!

Piszę list do Ciebie, a może do zupełnie kogoś innego. Chcę Ci wyznać, że bardzo się boję tego, czego od Ciebie oczekuję, tego co zdaje się być oczywiste i ma się ziścić niebawem.
Boję się, bo coś w duszy krzyczy, że to niewłaściwe, niezgodne z moimi wcześniejszymi słowami - widzę w sobie hipokrytę. Same nieprawidłowości.
Boję się, że to, co ma nieść tylko jednorazowe doświadczenie, stanie się moją codziennością. Jesteś w stanie - przynajmniej tak sądzę - zarazić mnie sobą i ta choroba mnie tak zatrważa. Nie wiem, czy będzie można ją uleczyć. Nie wiem nawet jakich farmaceutyków miałbym użyć. Nie wiem też, czy jestem w stanie przeistoczyć się w pełnoetatowego szczura doświadczalnego.
Ale cóż! Jakby to powiedziała moja babcia: "Wszystko wyjdzie w praniu!".

Bez niczego i nic

Dominik

5 komentarzy:

agatagnas pisze...

Fajnie jest czytac to co piszesz.Ja swoje przemyslenia zapisuje jedynie w wordzie,czasami sie boje ze emocje przelane na karte zostana juz tylko literami.

agatagnas pisze...

Ale u Ciebie te emocje nadal istnieją i nie zamieniły się tylko w te literki,wyrazy,zdania.

Unknown pisze...

Piszę czasem tak, aby każdy mógł znaleźć w sobie potencjalnego odbiorcę, chociaż to jest adresowane do pewnej jednostki.

Anonimowy pisze...

Jak miło czytać Twoje notki. Mam wrażenie, że jest dokładnie tyle wersji Twojego stanu emocjonalnego, co ludzi, któzy te notki czytają. Fajnie, fajnie ;) Jag.

rejmiś pisze...

pierdolony idiota kurwa mac chuj jebany w dupe cwel.