human behaviour

Ze wszystkich stron osaczają mnie doradcy twierdzący, że mi nie wolno, że nie powinienem. Mówią, gadają, paplają, a tylko jedna, czy dwie potrafiły mnie zwyczajnie objąć. Reszta dalej stara się pomóc "zachować twarz". Prawda jest taka, że nie mam twarzy. Nie zdołałem wybrać tej odpowiedniej maski, a jedyną optymalną jest ta ludzka. Jednak przymierzam wszystkie, tak jak mi każą, chociaż i tak wiem, że żadnej nie polubię, żadnej nie pozwolę oszpecić mojej ludzkiej, człowieczej twarzy. Na półkach uśmiechy, smutki, wściekłości, bóle, kpiny, zdziwienia, rozmarzenia, zadowolenia, zmęczenia, rozżalenia i tysiące innych grymasów. Zakładam je, oglądam i chociaż niektóre zdają się pasować, to żadna nie uroni łez, nie krzyknie, ani nie zawyje ze zgryzoty.
Przymierzając wycieram nimi łzy, tłumię pod nimi krzyki, ale nic... zupełnie nic nie jest w stanie wymazać, kryjącej się za prawdziwą twarzą, wyrozumiałości.

Wiara z reguły bywa zgubna, tym bardziej wiara w ludzi.
Wierzeń się jednak nie zmienia, bo wtedy wiara nie byłaby wiarą.

2 komentarze:

Unknown pisze...

mało maślane z masłem masłowym Masłowskiej... być sobą, być dla siebie, być sobie... inni są, bywają, znikają. Im bardziej brniesz po tym bagnie czujesz, że słuchać można tylko siebie i nie żałować niczego. Maski są ładne z wierzchu, a pod spodem twarz gnije. Zabij naiwność, myśl o sobie, tylko.

Bubbens pisze...

Lubię Twoje notki, ale tą najzwyczajniej w świecie ubóstwiam.