ona

Delikatnie, jakby nieśmiało, otworzyła lewą powiekę, a zaraz po niej prawą. Z ulgą stwierdziła, że leży w swoim pokoju, w swoim łóżku, na dodatek w miarę dobrze pachnącej, czarnej pościeli. Przewróciła niezgrabnie ciało z boku na plecy. Sufit był biały, jak zawsze, jednak dziś wydał się okrutnie lodowaty; wyraźnie przecież czuła chłód. Miała ochotę kupić puszkę farby, w którymś z ciepłych odcieni i uprzyjemnić sobie poranne przebudzenia. A gdyby ją tak zmiażdżył i samoistnie rozlał na siebie jej czerwoną (tak, to z pewnością najcieplejszy - wręcz gorący - kolor) krew. Zaoszczędziłaby na tych wszystkich, cholernie teraz drogich pigmentach i nie musiałaby się wysilać. Ha! Wysiłek?! Nie jest w stanie zwlec się z łóżka, a co dopiero pochwycić wałek (ręce przecież tak bolą, gdy trzyma się je długo nad głową). Po dłuższym namyśle uznała więc, że lodowata biel może zostać. Przewróciła swoje zmiętolone (zapewne po wczorajszych doznaniach) ciało na brzuch, wciskając głowę w czarną poduszkę. "Kurwa mać! Znikąd pomocy! Jak nie Arktyka na suficie, to czarna dupa na pościeli... właśnie! Czarna dupa." przypomniała sobie dla kogo wczoraj tak chętnie rozłożyła się wraz ze swymi wspaniałościami ciała na materacu. Tak, ten Afroamerykanin, którego poznała wczoraj w... no nie istotne gdzie, z pewnością był przyczyną ociężałości jej kończyn. Mimowolnie sięgnęła ręką po zegarek, aby upewnić się, że może ponownie powiedzieć sobie "dobranoc", pomimo smug słońca przeciskających się przez szpary w spuszczonych roletach.
- Dobranoc.

2 komentarze:

Kat pisze...

to dobranoc na końcu trochę mi nie pasuje . Tak jakby urywało w środku tą historię .

Unknown pisze...

Tak jakby po to jest :P