koncept

W pisaniu liczy się koncept. Czym jest koncept?
W Vademecum do języka polskiego można przeczytać, iż "Konceptyzm - barokowa metoda twórcza, w której zaskakujący pomysł determinuje budowę utworu i nadaje mu zamierzoną wyszukaną formę." Czyli... aby ludziom chciało się czytać, trzeba ich czymś zaskoczyć. Dawno temu, powiedzmy tak z trzysta lat temu, było to zadaniem (tak mnie się zdaje) nader prostym. Weźmy taki utwór jak sonet "Do trupa" Jana Andrzeja Morsztyna. Dla przeszłych pokoleń sam tytuł był szokujący, gdyż "trup" było słowem... (o zgrozo!) wulgarnym. Tak więc wysublimowana forma sonetu gryzła się z potocznym tytułem. Dziś też można by wymyślić coś podobnego, ale patrząc na nasilające wtapianie się wulgaryzmów do naszego codziennego języka, musiałbym mą twórczość zatytułować "Jebanie małych, głodujących, afrykańskich dzieci wielkimi, nażartymi, europejskimi chujami". Nie ma w tym żadnego sensu, nieprawdaż? Jaki był kolejny krok Janka? Andrzejek przyrównuje stan nieszczęśliwie zakochanej osoby (epitet "nieszczęśliwie" to chyba moja nadinterpretacja) do stanu zmarłej. Zaiste chędogie posunięcie. Jakież to kolosalne zdumienie napawa nasze serca?! Jakże zmarły, zimny, gnijący człowiek może być podobny do zakochanego?! (Czujecie to?) Morsztyn tak zgrabnie żongluje epitetami, że bez problemu udowadnia wiele podobieństw. Tak teraz w myślach wracam do mojego wczorajszego postu i przypominam sobie, iż napisałem, że sposobność do odbierania sobie życia jest naszym wielkim szczęściem. To chyba można nazwać konceptem mojego ostatniego wywodu, szokujący, bo raczej mało kto słysząc "samobójstwo" czuje radość płynącą z tego słowa.
STOP!

Otymista: Żyć, nie umierać!
Pesymista: "Żyć" znaczy "umierać".
Realista: Żyć i umrzeć.

Wybaczcie, taka drobna myśl mi się wkradła i nie mogłem pozwolić, aby przypadkowo się ulotniła.
Wracając do tematu.
Zaczynając pisać bloga, bez tysiąca słodkich zdjęć, planowałem skupić się na samej sztuce pisania. Postanowiłem szukać konceptu dla każdego posta (bądź kilku). Chciałbym, aby każde kolejne moje wypociny niosły ze sobą nie tylko ładunek moich przemyśleń, opinii i sądów, ale też jakiś pomysł, coś nowego (nawet jeśli nie dla Was, to dla mnie).
Pragnę, aby ten blog był gimnastyką pisarską, miejscem, gdzie będę mógł spróbować wszystkiego. Oazą, w której poruszę wyobraźnie i nie będę skupiać się jedynie na własnym ego.
Żądam od siebie zapału i nieustannego myślenia, szukania adekwatnych słów.
A od Was? Od Was potrzebuję konstruktywnej krytyki i subiektywnych ocen, a także (momentami) słów otuchy.

Rozpaliłem zapałkę, proszę nie dmuchajcie!

Brak komentarzy: