denim dreams

Nokia Tune rozbrzmiał na cały tramwaj. Cholera! Znów wszyscy będą obserwować moją bezsilną walkę z torbą. Gdzie ten telefon?! Zewnętrzne kieszenie... brak. Cisza. Zamilkł. No trudno.
Plac Grunwaldzki. Tak sobie czasem myślę, że gdyby nie jego harmonijny kształt koła, tutejsi ludzie zupełnie zniszczyliby atmosferę tego miejsca. Jebudu! Drzwi się rozwierają, ludzie wlewają. Dziko rzucam oczami szukając jakiejś starej osoby, przez którą musiałbym podnieść tyłek, aby nie narazić się tramwajowej opinii publicznej.
Uf! Pomieścili się. Jebudu! Drzwi zamknięte. Jedziemy. Choć gorąc, to jakiś taki znośny. Nawet siedząc w słońcu można wytrzymać, dzięki lufcikowi na dachu. Zamykam oczy. Udaję, że nie widzę babć wchodzących na Placu Szarych Szeregów (im bardziej znany jako Plac Sprzymierzonych).
Dobra! Koniec. Trzeba wstać, zaraz wychodzę. Stoję przy drzwiach. Jest inaczej. Jebudu! Drzwi rozchylają się przed moim nosem.Wdycham rześkie, chłodniejsze powietrze i spokojnie schodzę z tramwajowych, brudnych schodków i moczę nogi w niebieskawozielonej wodzie. Kurczę! Buty!... a, przecież schowałem do plecaka przed wyjściem. W tle muzyka. Ani smutna, ani wesoła. Muzyka ludzi świadomych - czujących zadowolenie i niedosyt. Nic mi nie trzeba... no może prawie nic. Przeglądam najdalsze zakamarki tafli wody. Wiem, że przyjdzie! Jest! Oto i __. Macham __, przecież wszystko już oczywiste. Ja wiem co __ czuje do mnie i __ wie co ja do __. Dwa szczere uśmiechy, dwie pary radosnych oczu, usta, ręce, dwa serca i dusze też dwie, a może już jedna.
Chłodzeni przez wodę, ogrzewani przez słońce; dryfujemy.
I jeśli dryfując mówi się dryf, dryf, dryf, to ja chcę szeptać dryf, dryf, póki starczy mi sił i dłużej.
- Dryf, dryf - dryf, dryf - dryf, dryf...
***
- Halo! Proszę pana! To końcowy!

Brak komentarzy: