Trochę o asertywności - naturalnej ciepłocie ciała

Pamiętam większość pierwszych dni w moich sześciu klasach, z którymi miałem przyjemność (bądź nieprzyjemność) spędzać od siedmiu miesięcy do dwóch lat. Bywało, że nie byłem jedyną klasową „świeżyną” bardziej lub mniej dyskretnie podglądaną przez przyszłych znajomych, jednak częściej (przez przeprowadzki) wychodziłem ze swojego zielonego spodka na nowe korytarze w najmniej oczekiwanych momentach roku szkolnego, niźli na jego początku. Niejednokrotnie słyszałem mądrość, iż jeśli coś robię to od początku do końca, a ja właśnie wbrew tym słowom po wielokroć zaczynałem od środka. Takie pojawianie się znikąd było dość uciążliwe dla mnie i zapewne dla samych, często dokładnie ustalonych, grup w klasie. Przez dziesięć lat poznawania i obserwacji zachowań ludzkich przekonałem się jak niezbędna w życiu jest asertywność.

Asertywność w moim słowniku to nic innego jak pewność siebie, wysoka samoocena (oby nie za wysoka!) i rzecz jasna umiejętność korzystania z partykuły „nie”. Nieraz spotykałem się z przerostem świadomości istotności swojego Ja, bądź z typami osób, których zachowanie przypominało służebną postawę średniowiecznych feudalnych chłopów. Ilekroć spotykałem nowe osoby zawsze znajdowałem conajmniej jedną, która należała albo do pierwszej, albo do drugiej grupy. Zaznaczam, iż ni pierwsza postawa, ni druga nie jest wskazana. W poszanowaniu dla stoickich poglądów polecam wypośrodkowanie. Mianowicie mam na myśli: znajomość siebie, swojej wartości, oszacowanie „ceny” swojego ja (no niestety, cały nasz świat kręci się wokół pieniądza), wyrobienie sobie szacunku do siebie, do swoich potrzeb, swoich zalet, ALE! także świadomość swoich wad, spraw charakteru, które warte są dopracowania, bądź całkowitej restrukturyzacji. W skrócie: aby nabyć zasłużyć na szacunek nawet najbardziej prymitywnych jednostek klasy, należy dokładnie wytyczyć im granice – dokąd możecie wytykać moje błędy, a gdzie objawia się już wasza zawiść o moje zalety i mocne strony. Stwierdzam tu, iż społeczeństwo jest „pulpą” niezbędną do poznania swojego ja. Jako istoty całkowicie zdane na swój subiektywizm moglibyśmy wierzyć, iż jesteśmy idealni (sam niejednokrotnie przeżywam wizję utopii z obywatelami identycznymi mi). Jednak mając na uwadze opinię osób z zewnątrz patrzmy na ich osobisty subiektywizm. Dobierajmy krytykę nie na podstawie, kto jest nam bliższy, a kto mniej istotny, ale kto potrafi być bardziej obiektywny (bardzo dobra cecha), a kto zwyczajnie czuje zazdrość, zawiść o umiejętności, bądź dobra materialne, których sam nie posiada.
Istotną cechą jest dystans: zarówno do ludzi, jak i do siebie samego – jesteśmy tylko ludźmi i nie wybijemy się ponad ten stan. Chociaż mam siedemnaście lat już teraz jestem w stanie wskazać osoby zupełnie niedojrzałe i te, które zbytnio przyspieszyły w owym procesie.
Największą pretensję żywię do osób narzekających, wiecznie niezadowolonych i tych niewolników społeczeństwa, to te słabe jednostki są wrogami nr jeden dla wszelkich obiboków należących do istot świadomych swej wartości – są ludzie bardzo cwani, którzy nic sobą nie reprezentując korzystają nagminnie z pracy innych.

Streszczając, nasze nastawienie do klasy powinniśmy dokładnie przemyśleć - najpierw wyszukać osoby, które są w stanie pozytywnie zmienić nasze mniemanie o sobie, a resztę ludzi podzielić na tych w ‘miarę mądrych’ i przeciętnie ‘mądrych’ – zupełnie nieistotnych dla naszego rozwoju wewnętrznego. Jednak zapamiętajcie dwie zasady – najpierw pewność siebie, potem proces niwelacji cech zbędnych, szkodliwych. Nie zapominajmy również o tym, iż człowiek istotą zmienną jest – nie przekreślajcie ludzi i koniecznie z całych sił wierzcie, że kiedyś nadejdzie moment na nich. Każdy w końcu kiedyś zrozumie. Każdy dojdzie do momentu, w którym zacznie zadawać sobie pytania, zamiast rzucać je bezmyślnie i leniwie w eter.

1 komentarz:

Rosie pisze...

To bardzo mądre, co piszesz. Może nawet trochę brutalne, ale na pewno prawdziwe.