srebrny półśrodek

Doskonale pamiętam te niekończące się wieczory, gdy siedząc od zachodu do wschodu słońca objadaliśmy się serowymi przysmakami, wypijaliśmy rzeki wina i donośnie się śmiejąc, wypuszczaliśmy z płuc smugi dymu.
Kpiliśmy ze świata i ludzi w nim żyjących, tak jakby on nas zupełnie nie dotyczył, tak jakbyśmy wcale nie byli jego częścią. To zaczynało się z reguły skromnie, od kilku słów krytyki na temat wspólnie niepodziwianych osób (nie było takich, których byśmy nie lubili - nie traciliśmy czasu na negatywne odczucia). Wraz z niknięciem słońca, zagłębiając się w tworzenie portretów psychologicznych otaczających nas ludzi, wypływaliśmy na tematy bezkresne. Byliśmy jak Kolumb i Vasco da Gama - szukaliśmy naszych Indii - celu w życiu. Sterczeliśmy nad mapami próbując rozgryźć sposób zazębiania się trybików rzeczywistości.
Czuliśmy się wolni i wszechmocni stojąc na uboczu wszystkiego i wszystkich. Po każdym z tych wieczorów szliśmy spać pewni, że jesteśmy gotowi więcej się nie obudzić. Ta ucieczka wbrew pozorom nie nosiła znamion desperacji. My byliśmy tymi najszczęśliwszymi! Każdy dzień prowadził donikąd, gdyż podróży mieliśmy dość. Byliśmy starcami zamkniętymi w młodych ciałach. Kiedy inni, z pozoru podobni nam, biegali po świecie z przekonaniem, że go zdobędą, my dojrzale pogodziliśmy się z faktem, iż ten świat jest już zdobyty i roznegliżowany jak nigdy wcześniej. Oni nie wiedzieli, że są jak sępy i kęs po kęsie oddzierają płaty jego skóry. Powtarzaliśmy, że jesteśmy jak bandaże na te bolesne rany, a jedyną rzecz będącą powodem chwilowych chandr, stanowiła świadomość, iż nigdy nie uratujemy tej niewinnej czasoprzestrzeni. Ran przybywało.
To była nasza idylla. Było wspaniale. Było póki była...
Kolejna rana.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Po każdym z tych wieczorów szliśmy spać pewni, że jesteśmy gotowi więcej się nie obudzić. <-- świetne!

Anonimowy pisze...

kolejna rana, a ty nie jesteś na nią bandażem? musi być głęboka, zadana tobie albo światu, skoro zwaliła cię z nóg. srebrny półśrodek - tylko na co? tak wspaniale opisany.

Kat pisze...

Ahh, aż mam ochotę na wino z deską serów