Hedonia... kurwa!

Spłycam życie i o dziwo, aby to zrobić wystarczyło wyzbyć się stałej możliwości korzystania z sieci. Nie odświeżam już co minut pięć wszystkich możliwych kont na portalach społecznościowych. Nie widzę swojego bloga i nie mogę przypominać sobie starych postów. Trzymam moje banialuki z dala od mojej pustej teraz głowy... i niszczę się, ale na pewno nie tak jak wtedy, gdy pozwalałem sobie na myśli.

Bawmy się! Celebrujmy każdą sekundę życia! Kochajmy się! [w systemie dolby surround]

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

when life gives you a bad romance , call Alejandro and just dance )))

VIseconds pisze...

Chyba powinnam iść za twoim przykładem.