is it goodbye or good morning?
Szykujcie się na coś nowego, na odświeżenie, totalną restrukturyzację.
A gdy zmieniam się ja, zmienia się wszystko co moje, nawet blog. Już niedługo
odżyję gdzie indziej, pod nową nazwą, w nowej kolorystyce.
Zawartość tutejszego archiwum zaczyna być dla mnie już zbyt obca, tym samym
vaphel.blogspot.com pachnie coraz mniej mną - mną dzisiejszym.
Nie usuwam nic rzecz jasna. To wszystko jest dla mnie zbyt cenne.
Niektórzy trzymają ceramiczne figurki, a ja chronię każdą zapisaną myśl.
Dziękuję stałym obserwatorom. Podglądaliście moje wzloty i upadki,
a właściwie dwa wzloty i dwa upadki - każdy jednak innej klasy i wielkości.
Ostatnio zlizywałem kurz z twarzą w ziemii.
A dziś... dziś wczoraj było jutrem, a jutro będzie wczoraj.
A gdy zmieniam się ja, zmienia się wszystko co moje, nawet blog. Już niedługo
odżyję gdzie indziej, pod nową nazwą, w nowej kolorystyce.
Zawartość tutejszego archiwum zaczyna być dla mnie już zbyt obca, tym samym
vaphel.blogspot.com pachnie coraz mniej mną - mną dzisiejszym.
Nie usuwam nic rzecz jasna. To wszystko jest dla mnie zbyt cenne.
Niektórzy trzymają ceramiczne figurki, a ja chronię każdą zapisaną myśl.
Dziękuję stałym obserwatorom. Podglądaliście moje wzloty i upadki,
a właściwie dwa wzloty i dwa upadki - każdy jednak innej klasy i wielkości.
Ostatnio zlizywałem kurz z twarzą w ziemii.
A dziś... dziś wczoraj było jutrem, a jutro będzie wczoraj.
dziękuję panie Mironie
MM
tu się pasł
śniło mu się
temu mamutowi
że fruwa
na stojąco
(dawno temu)
Pieprzyć trafne interpretacje. Domyślacie się mojej?
Wy'znaję
Wspòłruchanie dwòch -cierzy macie ja
[-oto! Winny za ciebie]
Na nic ta- ma- biały strumień
zgody po còż ta- ma-
wy'p -oci ksztę urody
Teza i syn -anty gdy
-oto cię nie ma- cieszy
Sam -otom nie jest wtedy.
z e-maila
Zastanawiałem się ostatnio czemu uwielbiam dzielić się sobą z ludźmi. Dlaczego przelewam tyle siebie w ich życiorysy i same umysły? W dużej mierze chodzi o ich reakcje. Uwielbiam patrzeć jak się zachwycają, dziwią, złoszczą. Uwielbiam jak zafascynowani pytają o dalsze szczegóły. Dlaczego? Bo sam dla siebie nie jestem atrakcją - nie pasjonuję się sobą tak jak niektórzy z nich - nie potrafię wydobyć z siebie krzty emocji, czy uczuć, które by zdominowały mój rozsądek. Oni są tacy "tu i teraz". Oni żyją, czują. Ja zbyt często czuję się martwy. Jak jednak mam się tak nie czuć jeśli codziennie zmagam się ze świadomością nieistotności swojego Ja, świata i wszystkiego wokół. Oni mają ambicje cele, swój świat, w którym się odnajdują, swoje małe czasoprzestrzenie. Moje "tu i teraz" jest strasznie szerokie. Starając się uogólnić wszystko w sobie - doprowadzić do najprostszej wersji swoje poglądy o życiu - to samo zrobiłem swojej psychice. Rozszerzyłem typowe dla jednostki myślenie egocentryczne, na myślenie dosłownie o wszystkim - nie wzbraniając się niebezpiecznych tematów egzystencjalnych. Jedyne co czuję to rozdrażnienie tym, że nigdy się nie dowiem tego, co najważniejsze - dlatego z pobłażaniem patrzę na ludzi wiecznie zajętych, biegających za swoimi ambicjami. Oni poznają stawiają sobie za punkt honoru poznać ten marny 1% świata, a ja gardzę tym 1% gdy wiem, że to tylko tyle, że jest to tak nie istotne przy 99%, których nie jesteśmy w stanie ogarnąć umysłem.
Dlatego tak kocham ludzi, bo na kilka chwil jestem z nimi "tu i teraz" i patrząc na nich czuję, że... czuję.
Zgryz Stefana
Stefan wiedział, że w ten koniec wpisany jest początek nowej ery. Wiedział, to też jego pies - Zgryz. Czuł dobrze emocje swojego pana i wiedział jak pachnie człowiek, któremu zdechła suka. Leżał i wpatrywał się w swojego człowieka, który od pół godziny chował twarz za roztrzęsionymi dłońmi. Wraz z nadejściem spacerującego słońca, które równomiernie zakradało się do mokrego, czarnego nosa, aby spiec go trochę pomimo drewnianych żaluzji, Zgryz poderwał się na cztery łapy ze swojej tradycyjnej pozycji sfinksa. Przeciągnął się zawadiacko wystawiając zad ponad głowę, żywiołowo kichnął wzburzając obłoczki kurzu, które równie złośliwie, co słońce, traktowały narząd węchu kudłatego poczciwca. Stefan wiąż milczał i ani myślał wyglądać zza klatki z palców. Zgryz żachnął się na tyle, na ile jego psia natura mu to umożliwiała. W efekcie jęknął na pana z dezaprobatą. Wypróbował jeszcze, z góry skazane na porażkę, stukanie dawno nie regulowanymi pazurami po parkiecie. Nic. Rozejrzał się czujnie po pokoju szukając ostatniej deski ratunku, którą była krwiście czerwona piłeczka odbijająca się tak samo wysoko jak te żółte - tenisowe. Zaczął plądrować zakamarki salonu i jadalni, aby wreszcie trafić węszącym pyskiem pod blat kuchenny. Oto i jest! Znalazła się. Szybko i zgrabnie wygrzebał ją swoją chudą łapą spod starej kremowej szafki, pochwycił w białe kły i radośnie podbiegł do sofy, obecnie opanowanej przez wciąż nieobecnego duchem Stefana. Rozluźnił szczęki trzymając je najwyżej ponad poziomem podłogi jak tylko mógł. Piłeczka jak kauczuk odbijała się coraz dalej od Zgryza, aby wreszcie nachalnie pacnąć nagą stopę bezczelnego człowieka. Cały proces został zwieńczony donośnym mlaśnięciem długiego, różowego jęzora.
Stefan otworzył oczy i spojrzał z rozbawieniem przez smukłe palce na zaniepokojonego Zgryza, po czym roześmiał się donośnie.
A Zgryzowi nie zostało już nic więcej, jak tylko entuzjastyczne machanie ogonem.
Stefan otworzył oczy i spojrzał z rozbawieniem przez smukłe palce na zaniepokojonego Zgryza, po czym roześmiał się donośnie.
A Zgryzowi nie zostało już nic więcej, jak tylko entuzjastyczne machanie ogonem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)