z e-maila

Zastanawiałem się ostatnio czemu uwielbiam dzielić się sobą z ludźmi. Dlaczego przelewam tyle siebie w ich życiorysy i same umysły? W dużej mierze chodzi o ich reakcje. Uwielbiam patrzeć jak się zachwycają, dziwią, złoszczą. Uwielbiam jak zafascynowani pytają o dalsze szczegóły. Dlaczego? Bo sam dla siebie nie jestem atrakcją - nie pasjonuję się sobą tak jak niektórzy z nich - nie potrafię wydobyć z siebie krzty emocji, czy uczuć, które by zdominowały mój rozsądek. Oni są tacy "tu i teraz". Oni żyją, czują. Ja zbyt często czuję się martwy. Jak jednak mam się tak nie czuć jeśli codziennie zmagam się ze świadomością nieistotności swojego Ja, świata i wszystkiego wokół. Oni mają ambicje cele, swój świat, w którym się odnajdują, swoje małe czasoprzestrzenie. Moje "tu i teraz" jest strasznie szerokie. Starając się uogólnić wszystko w sobie - doprowadzić do najprostszej wersji swoje poglądy o życiu - to samo zrobiłem swojej psychice. Rozszerzyłem typowe dla jednostki myślenie egocentryczne, na myślenie dosłownie o wszystkim - nie wzbraniając się niebezpiecznych tematów egzystencjalnych. Jedyne co czuję to rozdrażnienie tym, że nigdy się nie dowiem tego, co najważniejsze - dlatego z pobłażaniem patrzę na ludzi wiecznie zajętych, biegających za swoimi ambicjami. Oni poznają stawiają sobie za punkt honoru poznać ten marny 1% świata, a ja gardzę tym 1% gdy wiem, że to tylko tyle, że jest to tak nie istotne przy 99%, których nie jesteśmy w stanie ogarnąć umysłem.
Dlatego tak kocham ludzi, bo na kilka chwil jestem z nimi "tu i teraz" i patrząc na nich czuję, że... czuję.

1 komentarz:

panienkaelzbietka pisze...

jak znajdziesz odpowiedz to mi daj znać.