(Ja) wstaję.
(Ja) idę, bądź nie.
(Ja) mówię.
(Ja) robię/siedzę/leżę.
Czasem też...
(Ja) jem/piję/palę.
A wszystko to zmiażdżone ciężkim...
(JA) MYŚLĘ.
Jedyną zmianą jest to, że ostatnimi czasy...
(Ja) kocham kogoś.
... i to uratowało się przed myśleniem, ochoczo podrygując gdzieś w bliskiej mi przestrzeni.
Jednak, to nie burzy mojego spokoju, który mam ochotę zmyć z twarzy. Okazuje się, że gdzieś między jednym, a drugim refleksyjnym tripem, zafundowałem sobie makijaż permanentny w postaci zupełnego zblazowania.
Teraz pozostaje mi tylko pytać:
"Czy nie umrę kiedyś z nudów przez przewidywalność mojego życia?".
i
"Czy da się oduczyć przewidywania?"
1 komentarz:
Zawsze można przewidzieć coś do jakiegoś stopnia, przestań zwracać uwagę na pierdoły a powinno być mniej ,,przewidywalnie".
Prześlij komentarz